14 sierpnia 2019

"Tygrysy nie pływają w błocie" - Das Reich pod Radomyślem

6 grudnia 1943 r. Niemcy przygotowują operację, która zakłada, że XXXXVIII Korpus Pancerny ruszy z rejonu Żytomierza w kierunku wschodnim i zaatakuje Radomyśl. W międzyczasie XXXXII Korpus Armijny - dzień wcześniej - ma ściągnąć na siebie uwagę wroga poprzez aktywność ogniową i działania zaczepne. Zakładano, iż uda się zmylić przeciwnika i przekonać go, że natarcie nastąpi po drugiej stronie rzeki Teterew. Następnego dnia Korpus miał wspomóc atakujących Radomyśl siłami dywizji pancernej od południa. W działaniach tych brali udział SS-Oberscharführer Otto Baumann - dowódca PzKpfw VI Ausf. E "Tiger" oraz kierowca PzKpfw VI Ausf. E "Tiger" SS-Rottenführer Ernst Streng - obaj należący do 8. kompanii 2. Pułku Pancernego SS 2. Dywizji Pancernej SS "Das Reich".

6 grudnia 1943 r.
W nocy z 5 na 6 grudnia 1943 r. w sektorze obrony 4. Pułku Grenadierów Pancernych SS "Der Führer" rozpoczęto przygotowania do ataku. Kiedy wszystkie czołgi zgrupowano około godziny 6:00 za niewidocznym dla Rosjan stokiem, nagle zmieniono rozkazy. Według nowych założeń oddziały miały przeprowadzić zmasowany atak ogniowy zarówno artylerii, jak i czołgów, który ustalono na godzinę 6:30. Szybko omówiono kto i co ma robić, a gdy wybiła planowa godzina - rozpoczęto działania ofensywne. Cała linia pozycji wroga praktycznie zniknęła w morzu pocisków. Jednak Rosjanie odpowiedzieli ogniem i z dwóch stron trwał ostrzał.
Później tego samego dnia - 6 grudnia 1943 r. - czołgi 2. Pułku Pancernego SS zostały przydzielone do 2. Dywizji Strzelców Spadochronowych, którą wprowadzono na front na lewo od 2. Dywizji Pancernej SS "Das Reich". Wszystkie nadające się do walki czołgi, czyli 6 Tygrysów, 3 Pantery i 4 PzKpfw IV - zgromadzono w pobliżu Garborowa. Grupa Bojowa, pod dowództwem SS-Hauptstrumführera Burfeinda, straciła kilka godzin zanim przedostała się przez trudny teren. Gdy już jej się to udało, otrzymała zadanie wsparcia Grupy Bojowej Finzel (1. batalion 6. Pułku Strzelców Spadochronowych) w ataku na Bierieszyce. Celem tego natarcia było zdobycie ważnego strategicznie wzniesienia terenu obok zabudowań leśniczówki w Szumowej, leżącej 1 500 m na północny wschód od Garborowa. 

PzKpfw VI Ausf. E "Tiger" S33 i S13 z 8. kompanii 2. Pułku Pancernego SS 2. Dywizji Pancernej SS "Das Reich" z Grupy Bojowej Weiss przemieszczają się w kierunku Żytomierza, okolice Kirowohradu, 1 grudnia 1943 r.
Źródło: https://www.flickr.com/photos/spzabt/6139515688
Gdy oddziały niemieckie wyruszyły, dostały się pod intensywny ostrzał z broni małokalibrowej podczas przeprawy przez gęsty las. Ukryci wśród drzew strzelcy wyborowi powodowali spore straty wśród spadochroniarzy, ale pomimo zaciętej obrony Rosjan, udało się zrealizować zadanie. 
Kilka czołgów, w tym dwa Tygrysy, przebiły się przez pozycje wroga od frontu, podczas gdy cztery pozostałe Tygrysy, dowodzone przez SS-Oberscharführera Otto Baumanna, działały na skrzydle. Te siły pokonały kilka linii okopów i osiem schronów bojowych. W czasie tego starcia zniszczono 6 armat przeciwpancernych i 5 stanowisk ciężkich karabinów maszynowych nieprzyjaciela. 
Jednak koło południa tempo natarcia zaczęło spadać. Strumień płynący w głębokiej dolinie przeszkadzał czołgom w jeździe. Dwa Tygrysy wjechały do niego i utknęły. Jako że nie podążała za nimi piechota, załogi czołgów musiały zorganizować okrężną obronę. Tygrys o numerze bocznym S01 został kilkukrotnie trafiony i zaistniała groźba, że dostanie się w ręce Sowietów. Dwa inne, dowodzone przez SS-Unterscharführera Eichlera i SS-Oberscharführera Baumanna, miały go ściągnąć pod osłoną nocy.  

Kolumna PzKpfw IV Ausf. G oraz PzKpfw VI Ausf. E "Tiger" z 8. kompanii 2. Pułku Pancernego SS 2. Dywizji Pancernej SS "Das Reich" działające w ramach Grupy Bojowej Weiss w okolicach Kirowohradu, 1 grudnia 1943 r. 
Źródło: https://www.flickriver.com/photos/tags/2sspanzerdivisiondasreich/interesting/
7 grudnia 1943 r. 
- "Załoga Tygrysa 01 czeka w unieruchomionym czołgu. Spędzili w nim całą noc. Nie było możliwości ściągnąć go na tyły. Pojedziecie tam z Eichlerem i sprowadzicie ich z powrotem" - poinformował Baumanna dowódca kompanii. 
- "Przyjąłem! Zaraz ruszamy!" - padła odpowiedź.
Zgodnie z informacjami jakie otrzymał Baumann, gdy tylko pojazd zaczął się palić, część załogi porzuciła go, jednak z powodu bliskości Sowietów, szybko do niego wrócili. Niedługo później jakimś cudem udało im się wydostać z maszyny, ukryć się w zaroślach i przez nie - dotrzeć do pozycji spadochroniarzy. W trakcie przeprawy dostrzegli, że Rosjanie posilają się wyciągniętym z czołgu chlebem i masłem. Załoga była z tego powodu wielce niezadowolona i pożyczyła MG 42 od kolegów z Luftwaffe, aby "poczęstować" Sowietów pociskami. Mimo to, Rosjanie zdążyli już wynieść z Tygrysa wszystko co się dało. 
Nagle załoga słyszy znajomy szum. Oznaczało to jedno - nadchodzi długo wyczekiwany ratunek, który pozwoli odzyskać porzuconą maszynę. Baumann szybko ocenia sytuację i po rozmowie ze spadochroniarzami, nakreśla plan: dwa Tygrysy przejadą przez linię pozycji niemieckich i sowieckich. Pierwszy z nich ustawi się przed uszkodzoną maszyną i zaczepi do niego liny holownicze, a drugi będzie osłaniał całe przedsięwzięcie. Po szybkim wydaniu rozkazów grupa ratunkowa przystępuje do akcji. Za zaczepnie lin holowniczych odpowiedzialni będą SS-Unterscharführer Bockholt i SS-Unterscharführer Sandkühler, a SS-Sturmann Weisspflog zapewni osłonę z czołgowego KwMG 34. Spadochroniarze nie dostali zgody dowództwa na udział w tej akcji z czego Baumann nie był zadowolony.

Kolumna PzKpfw IV z 2. Dywizji Pancernej SS "Das Reich" w okolicach Berdyczewa, grudzień 1943 r. 
Źródło: http://www.mihistory.kiev.ua/reich/tank_vo/pd-ss/2pdSS.htm
Kiedy dwa Tygrysy wyjechały z impetem zza krzaków, Rosjanie zgłupieli, ale szybko doszli do siebie i zaczęli ostrzeliwać uszkodzony czołg. Z braku innej broni wykorzystywali do tego karabiny przeciwpancerne, karabiny maszynowe i pistolety maszynowe, co wyrządzało szkody porównywalne z uderzaniem patykiem o spory kamień. W związku z ostrzałem, ci Niemcy, którzy zostali na zewnątrz, szybko musieli szukać osłony. Tygrys Eichlera, który miał dawać osłonę, ruszył prosto w kierunku unieruchomionej maszyny. W tym czasie Tygrys Baumanna najpierw musiał przejechać przez pozycje Sowietów, zatoczyć duży łuk i zbliżyć się do wroga obok uszkodzonego pojazdu. Podczas tego manewru dosłownie wymiótł Rosjan z ich miejsc.
Pierwszy Tygrys stanął przed uszkodzoną maszyną i skierował się trochę w lewo, gdyż z tamtej strony od razu pojawili się Sowieci. Starali się za wszelką cenę przerwać próbę ratowania czołgu. Pomimo ich ostrzału Bockholt i Sandkühler zdołali założyć liny holownicze, choć zajęło im to kilka prób. "No, uda się, czy nie?" - pomyślał Baumann, ale mimo jego obaw liny holownicze nie pękły i pojazd ruszył z miejsca. "Dobra, zwijamy się!" - powiedział Baumann do biorących udział w operacji.

Grenadier pancerny z 2. Dywizji Pancernej SS "Das Reich" w trakcie II bitwy o Kijów, grudzień 1943 r. 
Źródło: https://pl.pinterest.com/pin/413486809518843349/?lp=true
Trzeba dodać, iż holowany czołg uparcie wybierał sam sobie trasę przejazdu, gdyż miał uszkodzony mechanizm różnicowy z prawej strony. Kot, jak to kot, z uporem podążał w swoim kierunku, tak, że można go było ciągnąć jedynie ukośnie. Nic nie było w stanie przekonać upartej maszyny, nawet głośne przeklinanie kierowcy - SS-Rottenführera Stemanna. W końcu jednak i tę trudność dało się pokonać, gdy drugi Tygrys dołączył do holowania. Cały konwój przejechał przez pozycje niemieckiej piechoty, ale Rosjanie nie byli zadowoleni z takiego obrotu spraw. Wyrazili to ostrzałem z moździerzy i karabinów maszynowych. Mimo to, udało się odzyskać Tygrysa o numerze bocznym S01. Niedługo potem Grupa Bojowa otrzymała rozkaz, aby porzucić linie obronne i wycofać się pod osłoną nocy na główne pozycje Niemców. Odwrót rozpoczęto o godzinie 18:15. W tym czasie nadal sprawne były cztery Tygrysy.

PzKpfw V Ausf. D "Panther" z 2. Pułku Pancernego SS 2. Dywizji Pancernej SS "Das Reich" przemieszczająca się w rejon Żytomierza, 1 grudnia 1943 r. 
Źródło: https://www.warhistoryonline.com/instant-articles/panzer-v-panther.html
8 grudnia 1943 r. 
Oddziały niemieckie przebiły się od zachodu do Radomyśla. Niedługo potem dwa Tygrysy oraz kilka Panter i PzKpfw IV, wspierane przez 3. batalion z 2. Pułku Strzelców Spadochronowych zaatakowały Jelenicze od strony stojącego na północ od drogi tartaku. Po około 45 minutach udało się zdobyć pierwsze zabudowania wsi. Jednak spadochroniarzy przywitał silny ogień Sowietów. Trzeba było wyprzeć wroga z południowej części miejscowości, żeby móc dalej kontynuować natarcie. Cel ataku udało się osiągnąć przed zapadnięciem zmroku. Aby zablokować drogę z Jelenicz do Karłówki i tym samym uniemożliwić wrogowi wycofanie się do Radomyśla, niemieckie czołgi wróciły na poprzednie pozycje bojowe - tylko jeden Tygrys nadawał się do walki. 

Wysoki brzeg rzeki Teterew 80 km na zachód od Kijowa; do dziś można zobaczyć pozostałości okopów przygotowanych przez Armię Czerwoną do obrony w listopadzie i grudniu 1943 r.
Źródło: https://flackelf.livejournal.com/1052972.html
9 grudnia 1943 r. 
Atak na Radomyśl zarządzono na 9 grudnia 1943 r. Miało w nim wziąć udział pięć Tygrysów i kompania PzKpfw IV. W porannych ciemnościach nie było dobrze widać drogi. Jeden z Tygrysów zjechał trochę ze szlaku na podmokły teren, a dwa kolejne wjechały za nim na grząski grunt. Pierwszy z pojazdów skruszył cienką pokrywę lodu, spod której trysnęła czarna, ziemista maź. Gąsienice szybko wyżłobiły pod sobą dziurę, a czołg zawisł na spodzie podwozia. Drugi Tygrys zatrzymał się i zatonął jeszcze bardziej w bagnistej koleinie, wyrobionej wcześniej przez pierwszą maszynę. Trzeci Tygrys też stanął. Kierowca usiłował skręcić w lewo i zagłębił się w bagiennym podłożu. Połowa jego kadłuba znalazła się w błocie i mule. Załoga musiała go porzucić, gdyż z każdą minutą zapadał się coraz głębiej. Jako że było nadal ciemno, błysnęły latarki. Trzeba było gorączkowo odkopywać podwozia czołgów, żeby zahaczyć liny holownicze. Dopiero po 10 minutach się to udało i pierwszy pojazd został uwolniony z błotnistej pułapki. Kierowca drugiej maszyny starał się wydostać z niej naciskając pedał gazu do oporu, ale nic to nie dało, gdyż jeszcze bardziej się zakopał. Znów trzeba było odgarniać czarny muł wokół podwozia. Kiedy ponownie ukazały się gąsienice, załoga podłożyła pod nie gałęzie i inne kawałki drewna. Do Tygrysa, który stał już na twardym gruncie, przyczepiono liny holownicze. Obydwaj kierowcy jednocześnie dodali gazu. Zatopiony czołg drgnął i centymetr po centymetrze wyłonił się z błotnistej brei. Mimo porannego chłodu wszystkim od potu kleiły się koszule do ciał. "Tygrysy nie pływają w błocie" - stwierdził jeden z żołnierzy.

Oryginalna sowiecka mapa działań wojennych w listopadzie i grudniu 1943 r.; zaznaczono na niej obszar w którym miały miejsce wydarzenia z artykułu
Źródło: opracowanie własne na podstawie https://flackelf.livejournal.com/1052972.html
W związku z zaistniałymi problemami, niemieckie czołgi przybyły w rejon koncentracji z ponad godzinnym opóźnieniem. Trzy inne pojazdy już wyruszyły do walki. Gdy Tygrysy stały  na łukowatej, oblodzonej drodze, miało miejsce kolejne pechowe wydarzenie. Jadący na czele czołg ześlizgnął się na pobocze drogi, kiedy chciał uniknąć zderzenia z nadjeżdżającą z naprzeciwka ciężarówką. Zatrzymał się dopiero na skraju stromego nasypu drogowego. Po raz drugi tego ranka załoga poczuła, jak po plecach przechodzą na przemian fale zimna i gorąca.
Gdy czołgi zbliżały się w strefę walk, dobiegały stamtąd odgłosy ciężkich starć. Odbijały się one echem od lasów gęsto porośniętych jodłami. W ataku tym brał udział drugi z bohaterów artykułu - SS-Rottenführer Ernst Streng.
Dokładnie o godzinie 7:30 niemieckie czołgi i batalion spadochroniarzy ruszyli do ataku na leśne pozycje Sowietów. Skupiony Streng podążał za innym Tygrysem, który znaczył trasę przejazdu przewracając pnie drzew. Streng przez wizjer kierowcy widział jak niemieckie pojazdy unoszą się i opadają na tle obsypanych śniegiem jodeł. Z drzew zwisały ciała zabitych Rosjan. "To pewnie strzelcy wyborowi" - pomyślał. Dookoła wybuchały pociski artyleryjskie, wszędzie był dym. W takich warunkach ciężko było się poruszać potężnym Tygrysem. "Uroki walk w lesie" - powiedział przez interkom Streng do kolegów z załogi.

Tygrysy w kamuflażu zimowym podczas działań na Ukrainie zimą 1944 r.
Źródło: https://flackelf.livejournal.com/1052972.html
Strzelcy spadochronowi "wyrąbywali" siebie drogę naprzód pomiędzy wystrzałami z armat 8,8 cm KwK 36 L/56 a wybuchami granatów ręcznych. Gąsienice Tygrysa bez problemów łamały wysokie drzewa na stoku przed nim i wycinały sobie prowizoryczną ścieżkę. Streng więcej uwagi zwracał na układ jezdny i armatę, aby nich nie uszkodzić, niż na samą walkę z Rosjanami. Chwilę później Tygrys Strenga zostaje z tyłu nacierających oddziałów, gdyż znalazł się poza wyznaczonym szlakiem w lesie. Czołg wjechał na niewielkie wzniesienie, z którego roztaczał się widok na wąską, leśną dolinkę. Na jego brzegach można było dostrzec okopy wypełnione ludźmi. Dowódca wydaje rozkaz ostrzelania z KwMG 34 schronów wroga. Gdy tylko radiooperator otworzył ogień, Rosjanie w popłochu zaczęli szukać schronienia w krzakach, uciekając na boki. Odezwała się także armata i pociski odłamkowo-burzące dopełniły dzieła. Rosjanie próbowali podejść do Tygrysa pod osłoną gęstych zarośli, które rosły wokół czołgu. Gdy załoga tylko to dostrzegła, zaczęła przez włazy wyrzucać granaty ręczne z nadzieję, iż przyniesie to zamierzony skutek. Jednak Streng miał złe przeczucia.
Instynkt go nie zawiódł. W pewnym momencie dostrzega sowieckiego żołnierza, który wyskoczył z kępy drzew i wszedł do dolinki na skraju zarośli. W rękach niósł karabin przeciwpancerny PTRD. "Co on, głupi?!" - pomyślał Streng. Z dołu oddalonego jakieś 30 metrów od czołgu nagle wyłoniła się lufa karabinu. Działonowy przytomnie opuścił swoją i nacisnął guzik elektrycznego spustu. Pocisk odłamkowo-burzący z ogromną siłą uderzył przed dołem wywołując przy tym rozprysk ziemi. Jednak Rosjanin podniósł się, zachwiał i zrzucając z siebie błoto, padł z powrotem. Był ranny, ale Niemcy pozwolili mu odczołgać się pod osłonę z drzew. Raz jeszcze radiooperator ostrzelał swoim KwMG 34 przedpole. Widać było jak pociski ścinają gałęzie na drzewach i wyrywają grudy ziemi z podłoża.

Niemieccy żołnierze przemieszczający się na PzKpfw IV podczas walk w grudniu 1943 r. w okolicach Żytomierza
Źródło: http://ww2today.com/wp-content/uploads/2013/12/Bundesarchiv_Bild_101I-708-0300-36_Russland-S%C3%BCd_Soldaten_auf_Panzer_IV-595x397.jpg
Po tym wszystkim Tygrys Strenga rusza dalej i wkrótce dołącza do swojej kompanii, która w międzyczasie torowała sobie drogę w dalszej części lasu, co jednak nie odbyło się bez strat. Jej natarcie zatrzymało się na tej samej dolince, która wcześniej została ostrzelana przez Tygrysa Strenga. Z racji swojego położenia w poprzek natarcia, na całej linii długości kraju lasu, nie dało się jej ominąć. Pierwszy Tygrys wjechał w spore, piaszczyste zagłębienie terenu, aby dostać się na równinę, która ciągnęła się aż do samego Radomyśla. W konsekwencji - osiadł na dnie podwozia. Natarcie natychmiast utknęło w miejscu. Na domiar złego Rosjanie znów zapełnili zdobyte wcześniej przez Niemców okopy i od razu zaczęli ostrzeliwać klin natarcia.
Tygrys Strenga dostaje koło południa rozkaz, aby zająć pozycję na lewym skrzydle grupy szturmującej. Streng ruszył między drzewami, wzdłuż dolinki w celu zajęcia dogodnej pozycji ogniowej. W tym celu zrobił zwrot o 90° na wąskiej i piaszczystej ścieżce oraz cofnął czołg o kilka metrów tak, aby tylko lufa wystawała ponad krawędź zagłębienia terenu. Gąsienice było cały czas naprężone, bo Tygrys poruszał się po spalonej, głębokiej na metr piaszczystej glebie. To spowodowało, iż lewe koło napędowe nie wytrzymało obciążeń i już drugi czołg - tym razem Strenga - został unieruchomiony.
Załoga była w trudnej sytuacji, gdyż znajdowała się w centrum natarcia Sowietów, którzy mogli z łatwością wysadzić czołg, a ich schwytać, co oznaczało koniec. Streng przez swój wizjer dostrzega, że postacie w brązowych mundurach przemykają między drzewami i to sporymi grupkami. Na razie byli jednak ostrożni i chowali się gdzie była możliwość. Tygrys mógł, co prawda, obracać wieżą, ale i tak miał słabe pole ostrzału.

Żołnierze z 68. Dywizji Piechoty Heer na ulicach Żytomierza, grudzień 1943 r.
Źródło: https://flackelf.livejournal.com/326869.html
- "Spadła nam gąsienica! Jesteśmy unieruchomieni! Proszę o wsparcie!" - poinformował dowódca sztab kompanii.
- "Nie ma takiej możliwości. Przygotować czołg do wysadzenia, nie może wpaść w ich ręce" - padła odpowiedź.
Na drugim skraju otwartego terenu widać było nadciągające pojazdy wroga oraz kolejne rezerwy zbliżające się od strony równiny, którą zaczynał przysłaniać dym. Siedząca w Tygrysie załoga zastanawiała się, jak uratować czołg. Szczególnie Streng nie mógł pogodzić się z decyzją dowództwa i nie zamierzał wysadzać maszyny, choć wiedział, że może być to nieuniknione. "Słuchajcie, musi istnieć jakiś sposób, żeby skrócić tę gąsienicę" - powiedział Streng do kolegów. W normalnych warunkach dało by się to zrobić za pomocą palnika albo ładunku wybuchowego. Jednak w sytuacji w jakiej się znajdowali - było to niemożliwe. W końcu wspólnie wpadli na pomysł, żeby spróbować zmniejszyć siłę naciągu używając tylko sił mięśni. Do zadania zgłosił się Streng oraz radiooperator i jakimś cudem udało im się tego dokonać! Teraz jednak nadszedł czas na prawdziwe wyzwanie - usunięcie śrub koła napędowego i ustawienie go na miejscu. W międzyczasie pojawił się nowy problem, bo Rosjanie słysząc stukania dochodzące od strony czołgu, zaczęli coś podejrzewać. W pancerz po lewej stronie Tygrysa zaczęły uderzać pociski karabinowe. Streng i radiooperator natychmiast padli na ziemię. W tym samym czasie odezwała się sowiecka broń maszynowa. Wydawało się, iż nie ma sensu kontynuować prac, bo Rosjanie mogli zaraz ich zabić.
Niemcy odskoczyli na drugą stronę czołgu. W tym czasie załoga siedzące w środku przytomnie wystrzeliła kilka pocisków odłamkowo-burzących w korony drzew oraz puściła serię z KwMG 34, aby trochę odstraszyć Sowietów. Zaraz po tym Streng i radiooperator wrócili do pracy, ale po kilku minutach sytuacja się powtórzyła - gdy tylko rozległ się stuk młotów, wokół głów zaczęły świstać pociski. "Wracamy do czołgu!" - powiedział Streng do współtowarzysza. Dowódca raz jeszcze poprosił o pomoc i osłonę. Tym razem padła odpowiedź twierdząca. Niedługo potem przybyły oddziały z 8. kompanii oraz pluton strzelców spadochronowych.

Żołnierze z 2. Dywizji Strzelców Spadochronowych jadący na pancerzu Tygrysa nr S33 z 8. kompanii 2. Pułku Pancernego SS 2. Dywizji Pancernej SS "Das Reich" w okolicach Żytomierza, grudzień 1943 r.
Źródło: https://live.warthunder.com/post/587498/en/
Dowódca Grupy Bojowej zaczął zdawać sobie sprawę, że walki w lasach dziesiątkują jego kompanię i za chwile cały oddział może zostać odcięty. W rezultacie, po południu zapadła decyzja o wycofaniu Grupy Bojowej po zapadnięciu zmroku i przeniesieniu jej na poprzednie pozycje bojowe.
W tym czasie Streng wraz z kolegami z załogi usilnie próbowali założyć gąsienicę na koło. Dookoła było już ciemno, ale wszędzie dało się słyszeć odgłosy walki. W końcu udało im się zdjąć koło napędowe i skrócić gąsienicę. Zrobili to dosłownie w ostatniej chwili, bo cała Grupa Bojowa czekała tylko na meldunek, że naprawa się udała i wszyscy mogą wynosić się z tej trudnej sytuacji. Rejon, w którym walczono, skurczył się do bardzo małych rozmiarów, a Rosjanie już szykowali się do przeprowadzenie kontrofensywy.
Był już środek nocy nim Streng zdołał zjechać z feralnej skarpy, korzystając z pomocy drugiego Tygrysa. Oba czołgi dołączyły do reszty na środku pola walki. Ranni oraz zabici znajdowali się teraz na pancerzach. W międzyczasie wszystkie oddziały piesze dostały rozkaz zgrupowania się wokół czołgów.
Kiedy każdy był już na miejscu - rozpoczęto odwrót. Silniki ryknęły i pojazdy ruszyły. Przez las ciągnęła się długa kolumna, która sunęła po drodze prowadzącej ich wcześniej do ataku. Po chwili cały oddział nagle się zatrzymał. Okazało się, iż jadący na czele Tygrys miał awarię! Dowództwo zdecydowało, że trzeba go zostawić wraz z załogą między drzewami, a ściągnie się go dopiero jak nadejdzie dzień. W końcu cała kolumna dotarła na wcześniejsze pozycje. Teraz najwięcej pracy miały kompanie remontowe. Oddziałowi naprawczemu zeszło cały dzień zanim udało się założyć nowe koło napędowe z przodu i napinające z tyłu w Tygrysie Strenga. W międzyczasie jego załoga malowała swój czołg na biały, maskujący kamuflaż.

PzKpfw V Ausf. A "Panther" o numerze bocznym 435 z 4. kompanii 2. Pułku Pancernego SS 2. Dywizji Pancernej SS "Das Reich", Fastów, listopad 1943 r.
Źródło: https://ww2-weapons.com/2nd-ss-panzer-division-das-reich/
SS-Rottenführer Ernst Streng niedługo później został awansowany do stopnia SS-Unterscharführera, po czym objął dowództwo nad Tygrysem. Kontynuował walki na Froncie Wschodnim, ale wraz z lądowaniem Aliantów w Normandii - przeniesiono go do Francji, gdzie walczył w ramach nowo utworzonego 102. Batalionu Czołgów Ciężkich SS dowodząc Tygrysem nr 234 z 2. kompanii. W ostatnich miesiącach wojny, po przekształceniu jednostki w 502. Batalionu Czołgów Ciężkich SS (nie mylić z 502. Batalionem Czołgów Ciężkich Heer, który powstał w 1942 r., ale od 5 stycznia 1945 r., kiedy to Waffen-SS zmieniło oznaczenia swoich jednostek, przybrał nazwę 511. Batalion Czołgów Ciężkich), brał udział w ostatnich walkach prowadzonych na wschód od Berlina. Wojnę zakończył w stopniu SS-Hauptscharführera.

1 komentarz:

  1. Ciekawy tekst. Cieszę się, że podejmujecie tę tematykę.
    Jedno małe sprostowanie. To zdjęcie:
    https://1.bp.blogspot.com/--jBxZL9Z3nA/XUfajGj-JyI/AAAAAAAABkM/JbBSOc382Go55LLNuiZ9nz6-1Qfl6dP_QCLcBGAs/s640/1542062836_202_v-eti-dni-75-let-nazad-zhitomirskaya-oboronitelnaya-operaciya.jpg
    Przedstawia Tygrysy z 501 Batalionu Czołgów Ciężkich. Ten batalion nie walczył na Ukrainie. Walczył na Białorusi.
    Pozdrawiam.
    A.

    OdpowiedzUsuń